O co poszło? Chodzi o umieszczenie przez niego na parkingu przy Al. Armii Krajowej przyczepki z plakatem dotyczącym prezydenta Krzysztofa Chojniaka. Dzwonnik nie zgadza się ze stwierdzeniem, że jest to reklama, i nie zamierza płacić kary.
- To nie pierwsze wezwanie do zapłaty. Dostałem już kilka wezwań z Zarządu Dróg i Komunikacji, ze Straży Miejskiej, z policji i prokuratury w Piotrkowie. Tym razem jednak wezwanie do zapłaty kary podpisał sam wiceprezydent Karzewnik. Widać kampania społeczna, którą od roku prowadzi moja rodzina, bardzo tej władzy przeszkadza - mówi Marcin Dzwonnik, właściciel przyczepki.
Niestety, jak twierdzi i wynika to z pisma, które otrzymał - nie ma prawa odwołania się od decyzji wymierzającej mu karę pieniężną. - Pan prezydent Karzewnik stoi na stanowisku zawartym w piśmie, że muszę zapłacić karę. Karę za postawienie antyprezydenckiego plakatu na gruntach gminy - mówi.
Pierwsze pytanie, jakie stawia sobie ukarany, to czy plakat ma formę reklamy? Marcin Dzwonnik nie zgadza się z takim stwierdzeniem. - Nie umieszczałem żadnej reklamy na mojej przyczepce. Urząd Miasta spośród setek zaparkowanych pojazdów zwrócił uwagę na moją przyczepę stojącą na bezpłatnym terenie. Pan prezydent nie raczył zbadać i uzasadnić, dlaczego treść zawartą na przyczepie samochodowej uznał za reklamę. Nie przedstawiono mi także żadnych dowodów na to, że we wskazanym miejscu i czasie znajdowała się przyczepa z reklamową treścią. Gdyby iść drogą rozumowania prezydenta, to powinien on nakazać usunięcie ze wszystkich parkingów i miejsc postojowych w Piotrkowie wszystkich samochodów, przyczep i naczep, na których znajdują się napisy informacyjne, grafika, zdjęcia itp. Dotyczyłoby to m.in. autobusów MZK, PKS i innych przewoźników prywatnych, taksówek osobowych i bagażowych oraz wielu, wielu innych – mówi Dzwonnik.
Podkreśla, że nie zamierza płacić kary. - Nie złamałem przepisów prawa, nie umieszczałem żadnej reklamy, a jedynie plakaty krytykujące prezydenta Chojniaka. Poinformuję rzecznika praw obywatelskich i inne organizacje pozarządowe stojące w obronie wolności słowa i prawa do krytyki urzędujących władz - wyjaśnia.
- Mamy przykład budowania w Piotrkowie prawa takiego jak choćby na Białorusi. W Piotrkowie budowane jest prawo lokalne, które ma powstrzymać wszystkich, którzy mają odmienne zdanie od prezydenta Chojniaka. To jawne zagrożenie demokracji - dodaje.
Zdaniem Marcina Dzwonnika, zarządzenie wydane przez UM zostało stworzone, by ukarać właśnie jego za krytykę prezydenta. - Jestem o tym przekonany. Od roku jestem nękany między innymi przez MZDiK i Straż Miejską. Byłem wzywany na policję. Prokuratura na wniosek sekretarza miasta prowadziła postępowanie w sprawie banerów, które rzekomo obrażały prezydenta. Sprawa została umorzona. Zapłaciłem już kilkaset złotych mandatów. W moim przekonaniu urzędnik prezydent Chojniak próbuje ograniczyć moje prawa tylko z tego powodu, że na materiale prezentowanym przeze mnie znajdują się treści informacyjne, które można uznać za krytyczne wobec urzędującego prezydenta miasta - mówi.
Marcin Dzwonnik bez wahania stwierdza, że czuje się przez Urząd Miasta zastraszany. - Ja nie robię niczego złego, niczego, co jest niezgodne z prawem. Ja po prostu nie zgadzam się z rządami naszego prezydenta i poprzez kampanię społeczną daję temu wyraz. Tymczasem od roku dostaję mnóstwo wezwań, moje auta są nagminnie kontrolowane i fotografowane przez Straż Miejską. Nie przypominam sobie, aby jakiekolwiek konsekwencje finansowe ponosił na przykład prezydent, kiedy jego banery wyborcze stały w miejscach publicznych, nawet w miejscu przeznaczonym dla niepełnosprawnych. A to przecież była ewidentna reklama wyborcza jego osoby - mówi.
Według Marcina Dzwonnika sposób, w jaki postąpił z nim Urząd Miasta, to ograniczanie prawa do wyrażania własnych poglądów na sprawy, które dotyczą Urzędu Miasta. - Jest to niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa, gdzie - jak mówi Konstytucja RP w art. 54 - każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji - mówi Marcin Dzwonnik.
Magdalena Waga
nextpage
Co wynika z zarządzeń prezydenta?
18 czerwca tego roku prezydent Piotrkowa wydał trzy zarządzenia dotyczące umieszczania reklam na nieruchomościach i terenach stanowiących własność Skarbu Państwa, miasta i miasta na prawach powiatu. To właśnie na ich podstawie ukarany został właściciel baneru, na którym zamieszczono m.in. pytanie dotyczące prezydenckich zarobków.
Postanowiliśmy przyjrzeć się owym zarządzeniom, a urzędnikom zadać kilka pytań, które pozwoliłyby rozwiać wątpliwości. Na wyjaśnienia czekaliśmy długo (niemal dwa tygodnie), a i tak nie odpowiedziano nam na wszystkie z pytań. Raz jeszcze więc – tym razem już na łamach – postanowiliśmy zrobić listę wątpliwości i rozwiać te z nich, które rozwiać się udało.
Ponieważ zarządzenia wyraźnie mówią o umieszczaniu “reklam”, zapytaliśmy o rzecz podstawową: jaką definicją słowa “reklama” posłużyli się miejscy prawnicy, używając go do przygotowania aktów prawnych, jakimi są Zarządzenia nr 267, 268, 269 prezydenta miasta (zwykle ustawodawca podaje definicję pojęć, których używa, a które mogłyby być niejasne, nieprecyzyjne), a także kto i na jakiej podstawie (na podstawie tejże definicji?) będzie określał, czy coś jest, czy nie jest reklamą? Jak brzmi odpowiedź? Właściwie są dwie. Były już koordynator Zespołu Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta Piotrkowa mówi: “Definicją powszechnie obowiązującą (co to znaczy? – przyp. red.), w której za reklamę uznaje się każdą informację, która występuje w połączeniu z komunikatem skłaniającym do korzystania z danej usługi, nabycia towaru, propagowania pewnej idei lub wydarzenia”. Czy pytanie o zarobki prezydenta (posługujemy się jedynym znanym nam przykładem ukarania na podstawie nowego zarządzenia) wyczerpuje definicję reklamy podaną przez Urząd Miasta? Czy Dzwonnik próbuje “skłonić do skorzystania z usługi” bądź “nabycia towaru”? Wydaje się, że jeżeli już, to raczej wprost przeciwnie.
Ponieważ odpowiedzi z Urzędu przychodziły na raty, jest i druga – tym razem od Jarosława Bąkowicza, podinspektora ds. mediów w Zespole Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta Piotrkowa Trybunalskiego. Czytamy w niej: “Odnośnie definicji reklamy, to nie zachodziła konieczność jej określania, gdyż jest to powszechnie znane słowo. Jeśli ktoś miałby problem z zdefiniowaniem tego słowa, to definicje znajdują się w różnego rodzaju słownikach czy też Internecie”.
Zgodnie z sugestią pana podinspektora sięgamy do Internetu. Na hasło “reklama – definicja” pojawia się ponad pół tysiąca odpowiedzi – a każda inna. Którą wybrać? Której się trzymać? Może też dlatego nie ma odpowiedzi na pytanie, kto będzie określał, czy coś reklamą jest, czy nie jest.
Ale to nie wszystkie wątpliwości dotyczące zarządzeń. Kolejne rodzą się przy analizowaniu procedury uzyskiwania zgody na umieszczenie reklamy. “Lokalizacja, kolorystyka i forma tablic reklamowych i szyldów usytuowanych poza obszarem, w którym wymagana jest pozytywna opinia lub zgoda wojewódzkiego konserwatora zabytków, każdorazowo musi uzyskać uzgodnienie plastyka miasta przed przyjęciem zgłoszenia w Referacie Architektury i Budownictwa”, a do wniosku o jej umieszczenie należy dołączyć m.in. “plan sytuacyjny umieszczenia reklamy na kopii mapy sytuacyjno-wysokościowej”, “projekt graficzny”, “opis i rysunek sposobu mocowania”. Z tymi dokumentami zgłosić się trzeba do zarządcy terenu lub obiektu, podpisać umowę, uiścić opłatę (minimalnie 1,50 zł netto za każdy dzień zajęcia nieruchomości związanej z umieszczeniem 1 m kw. powierzchni reklamy). Procedura jak procedura, pytanie tylko, czy dotyczy także wszystkich miejskich (płatnych i niepłatnych) parkingów – wszak to również teren należący do miasta. Czy jeżeli ktoś z mobilną reklamą skorzysta z płatnego parkingu miejskiego (i uiści opłatę za parking), może być ukarany za ten postój? Czy każdorazowo powinien uzyskać pozwolenie i zgodę na taki postój (z zachowaniem wszelkich przewidzianych procedur i uzgodnień). Co z przedstawicielami handlowymi, którzy mają oklejone samochody markami produktów, które sprzedają (wraz z hasłami reklamowymi), co z taksówkarzami, którzy mają takimi reklamami oklejone samochody, co z osobami fizycznymi, które okleiły sobie samochody reklamami?nextpage
- Zasady umieszczania reklam w pasach drogowych dróg publicznych reguluje Ustawa o drogach publicznych z dnia 21 marca 1985 roku – czytamy w odpowiedzi z Urzędu Miasta. Co jednak w przypadku, kiedy parking nie znajduje się w pasie drogowym (wszak Dzwonnik ukarany został za postój na takim bezpłatnym parkingu należącym do miasta zgodnie z zasadami zarządzenia prezydenta, a nie Ustawy o drogach publicznych)? Czy wszystkie uzgodnienia nadal są potrzebne, nawet wtedy, gdy ktoś z mobilną reklamą (taką na samochodzie) będzie chciał zatrzymać się nawet na chwilę?
- Samochód oklejony jest czym innym, niż przyczepa z reklamą, ustawiona na miejscu parkingowym – brzmi zdawkowa odpowiedź z Urzędu Miasta. Tylko co wyjaśnia? Czy uzgodnienia są potrzebne, czy nie? Po kolejnych pytaniach do Urzędu otrzymujemy odpowiedź: - Może się też tak zdarzyć, że reklama, którą dana osoba chce umieścić, miałaby znajdować się na terenie Skarbu Państwa, gminy czy też miasta na prawach powiatu, który byłby w zarządzie, jednej z jednostek podległych UM. Wtedy to dana osoba musiałaby zwrócić się do jednego z dyrektorów danej jednostki, aby ustalić warunki umieszczenia reklamy na tym terenie. Niezależnie czy byłaby to reklama umieszczona na plakacie, banerze, przyczepce, neonie, samochodzie, itp. Oczywiście mówię o reklamach, które zostaną umieszczone na stałe, czyli np. zaparkowane (nieważne, na jak długo) – wyjaśnia, interpretując zarządzenie, Jarosław Bąkowicz z Zespołu Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta. Drżyjcie więc kierowcy z oklejonymi samochodami, którzy zatrzymacie się na miejskim terenie choćby tylko po to, by kupić w kiosku zapałki!
Wątpliwość kolejna. Czy np. Ośrodek Sportu i Rekreacji, organizując imprezę sportową na boisku i wystawiając tam billboard sponsorski, będzie musiał uzyskać na to zgodę od samego siebie (to on zarządza boiskiem miejskim) i sobie uiścić obowiązkową opłatę, poprzedzając to wcześniej całą procedurą, łącznie z uzgodnieniem z plastykiem miasta? Tak wynikałoby z zarządzenia.
- OSiR zawiera umowę ze sponsorem, zgodnie z obowiązującą stawką. Plastyk miasta nie wnika w materiały zamieszczane na hali, typu loga i inne – słyszymy w odpowiedzi. Pytanie tylko, dlaczego nie wnika, skoro zarządzenie dotyczy przecież wszystkich...
A jeśli już karę przyjdzie zapłacić, to jaką? Tu jasnej odpowiedzi zarządzenie również nie daje. Za bezumowne korzystanie z terenu można być obciążonym stawką w wysokości “nie niższej” (cytat) niż 1,5 zł za każdy dzień za 1 m kw. reklamy. “Nie niższej”, czyli można być obciążonym karą wyższą. Zapytaliśmy więc, kto i na jakiej podstawie o tym zdecyduje? - Kary określa kierownik placówki (której podlega teren – przyp. red.) – brzmi odpowiedź Urzędu Miasta. I tyle. Można więc się domyślać (skoro nie ma żadnych reguł dotyczących podwyższenia kary), że będzie to zależało o widzimisię urzędnika (a może od tego, czy spodoba mu się twarz, działalność, poglądy ukaranego...).
Wątpliwości pewnie znalazłoby się więcej. Zachęcamy do lektury zarządzeń.
Wracając jednak do pierwszego pytania – czym jest reklama i czy jest nią pytanie o zarobki prezydenta miasta – poprosiliśmy prezydenta Piotrkowa Krzysztofa Chojniaka o autoryzowaną wypowiedź na temat, gdzie w Piotrkowie jest miejsce na debatę publiczną (wszak ukarany Dzwonnik twierdzi, że prowadzi społeczną dyskusję i niczego nie reklamuje). Gdzie obywatele, zadowoleni bądź niezadowoleni, mogliby “bezkarnie” prezentować swoje opinie, pytać, dyskutować? I chodzi nie tylko o tę kadencję władzy, ale także o następne (kiedy opozycją i władzą może być przecież ktoś zupełnie inny). Mimo obietnic, że taka wypowiedź się pojawi, nie doczekaliśmy się jej. Odpisał nam natomiast Jarosław Bąkowicz, podinspektor z Zespołu Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta. Jak? - Odnoście pytania do prezydenta to chciałbym zaznaczyć, że jest ono zadane tendencyjnie – czytamy nie bez zdumienia. Widocznie teraz rolą podinspektorów z zespołu prasowego jest kwestionowanie pytań, a nie odpowiedzi na nie... Dalej jednak podinspektor podpowiada “tendencyjnym” dziennikarzom: - Jest wiele miejsc do prezentowania swoich poglądów, niektóre po spełnieniu kilku warunków określonych przepisami prawa, są to m.in.: prasa, radio, Internet, happeningi, listy, protesty, udział w sesjach Rady Miasta, komisjach Rady Miasta, posiedzeniach rad osiedli, skargi, konferencje, spotkania stowarzyszeń czy partii politycznych (...).
Prasa – owszem, zgodnie z podpowiedzią podinspektora – do dialogu chętnie się włączy, byle tylko ktoś z drugiej strony odpowiadał...
Anna Wiktorowicz
Komentarze 43